Nie był to na pewno najlepszy dzień dla naszej drużyny! Graliśmy śpiąco, powolnie, niedokładnie, wymieniając podania między obrońcami i to głównie na naszej połówce, bez podań do środkowych pomocników, a tym bardziej do napastników! Jedyne co można pochwalić, to próba stosowania pressingu, przeciwnik był zmuszany przez nas do wybijania piłki, a próby rozgrywania kończyły się wybiciem na aut czy stratą piłki. Po takim błędzie właśnie w defensywie piłkę przejął Sławek Nawrot i popisał się fantastycznym uderzeniem. Widać to idealnie na zdjęciach jak piłka przeleciała nad bramkarzem i ugrzęzła w siatce, ładnie Werni wyliczył jego wzrost ;) Ale to tyle pozytywów w pierwszej połowie, i nic może by się już w niej nie wydarzyło gdyby nie uraz Łukasza Todorskiego, który rozgrywał dobre zawody, grał twardo, miał okazję do strzelenia bramki, ale przypłacił to kontuzją kolana w 40 minucie, małe zamieszanie w naszych szeregach związane ze zmianą, i już było 1-1. Myśleliśmy, że to koniec połówki, a tutaj jeszcze jeden werfel wpada nam do siatki i schodzimy na przerwę przegrywając 1-2. Mimo szczerych chęci nie mogę napisać, że graliśmy jakieś super zawody, bo fakt jest taki, że nie było widać pomysłu w naszych poczynaniach! W przerwie trener dokonał kolejnych dwóch zmian, które ożywiły trochę nasze poczynania. Niestety brakowało wykończenia, aczkolwiek akcje się zazębiały i mogły się podobać. Cieszy fakt, że kolejny zespół z którym się mierzymy przestaje grać około 70 minuty gdy my jeszcze mamy sporo sił do ataku. Dominacja nasza pod koniec meczu przypominała trochę założenie zamka w hokeju, gdyż nie schodziliśmy z połówki przeciwnika. Stałem idealnie za Sebastianem Kawulką gdy ten oddawał dobry strzał pod poprzeczkę bramki Lechii i gdyby nie ich bramkarz, który czubkiem palców przeniósł piłkę na poprzeczkę. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, Kawa w końcu wcisnął piłkę do bramki, po notabene błędzie bramkarza, nie był to tak efektowny gol jak mógł być ten po strzale pod poprzeczkę, ale efekt ten sam. Piłka w siatce, a jeden punkt zostaje na naszym stadionie. Nie było potem już czasu na trzecie trafienie. Fakt jest taki, że tracimy dwa punkty w meczu który powinniśmy wygrać. Niestety kolejny mecz przegrywamy bardziej w głownie niż w swoich nogach.
Osobiście chciałem podziękować kolegom za czas, który poświęcili po meczu na pooglądanie poczynań swoich kolegów w meczu rezerw ;) Obyśmy mieli więcej okazji do wspólnego oglądania meczy czy wspólnych wypadów. Jak już szukać pozytywów, to w tym, że tworzymy zwartą drużynę, a nie zbieraninę ludzi, których nic nie łączy ze sobą oprócz paru "widzeń" w miesiącu. Dzięki Panowie.